wilfrid wilfrid
92
BLOG

Archiwym X,Y,Z i cała reszta liter (o IPN i Atlantydzie)

wilfrid wilfrid Polityka Obserwuj notkę 3

 

 

O „szorstkiej miłości” między Gazeta Wyborczą a IPN zapisano już tyle stron, ze w realu trzeba by na ich publikację wyciąć z pól Amazonii. Sprowadza się owo uczucie w najkrótszym opisie do tego, że „ona” chce, by „on” się zmienił a „on” zdaje się „jej” w ogóle nie dostrzegać. Nie mówiąc już o tym by wsłuchał się w jej kolejne sugestie „jej” . Więc iskrzy co jakiś czas… I w zasadzie nie warto byłoby do tego wracać.

Ale gdzieś w tle tego burzliwego „ucierania się” zawsze pojawi się jakiś ciekawy aspekt, któremu warto się dokładniej przyjrzeć a nawet poświęcić mu kilka słow. Tak jak dziś, gdy poczytałem sobie rzecz zatytułowaną  „IPN i zagadki świata”, spisaną przez państwo Aleksandrę Klich i Józefa Krzyka *. Sama treść jest dość przewidywalna. Para owa żartuje sobie z rewolucyjnego zapału śledczych z IPN w związku z przekazaniem im przez Włochów materiałów śledztwa w sprawie zamachu na Jana Pawła II. Dla publicystów to trud równie celowy co wyjaśnianie zagadki Atlantydy więc sugerują śledczym dotarcie do oryginału dzieł Platona i wywalenie jakiejś, pewnie nie małej kasy na ich tłumaczenie. Ten ton żartobliwy usprawiedliwia, zdaniem autorów, dotychczasowa aktywność katowickiego oddziału IPN skupiona na tak groteskowych działaniach jak poszukiwanie dowodów zbrodni na generale Sikorskim, oskarżenie Stalina o deportacje Ślązaków i… zarzut kierowania organizacją zbrojną o charakterze przestępczym postawiony Wojciechowi Jaruzelskiemu. O ile trudno zaprzeczyć, że Sikorski nie żyje i nie zmarł przy tym raczej śmiercią naturalną, że Stalin deportował kogo się dało więc i Ślązaków zapewne też to to ostatnie wydaje się przejawem wyjątkowej bezczelności i oczywistej histerii. Wszak wiadomo, że jeśli Jaruzelski czymś kierował to atakiem huzarów** pod Kircholmem, był ostatnim dowódcą AK, bronił Czechosłowacji przed sowieckim najazdem, był członkiem TKK „Solidarności” w „stanie” i, co oczywiste, „czwartą nogą" okrągłego stołu. Tą najgrubszą i najistotniejszą. Aż nie mogę się oprzeć by nie wrócić do jednej ze scen z „Dreszczy” Marczewskiego. Tej, w której Kondrat, jako nauczyciel- politruk zastępuje sfrustrowanego tym, do czego jest zmuszany kolegę i prowadzi lekcję o naszych narodowych bohaterach. „mieliśmy wielu bohaterów narodowych. Tadeusz Kościuszko, Paweł Finder…”. Dziwne, że nie pada to trzecie, tak oczywiste. Ale dość kpin.

Kiedy patrzę na umieszczone przy materiale fotografie obojga autorów zastanawia mnie ich młody wiek. Taki, który z miejsca każe odrzucić jakiekolwiek podejrzenia o uwikłanie w przeszłość lub jakieś zaszłości w taki sposób kształtujące ich optykę. Przychodzą mi też  do głowy fragmenty dwóch książek. Ilustrujące alternatywne wytłumaczenia powodów, które stoją za procesem płodzenia takich tekstów. Najpierw „Aleja Słoneczna „ Thomasa Brussiga . Znakomita i godna polecenia książka z zabawnym rozdziałem dotyczącym berlińskiego festiwalu młodzieży (kto pamięta co to takiego było…?) i związanej z nim wizyty dwójki szczerych komunistów-ideowców, będących komunistami- ideowcami z tego tylko powodu, że pochodzili z rejonu NRD zwanego „doliną nieświadomych”, jedynego miejsca, w którym nie dało się odbierać telewizji z Niemiec zachodnich. Drugi tytuł to nowość na naszym rynku. „Wybuchowe mango

Mohammeda Hanif będące groteskową opowieścią o upadku dyktatury pakistańskiego generała Zia ul Haq. W niej jest scena gdy dyktator w ramach poprawiania podupadłej reputacji i lecącej na pysk popularności rozdaje pieniądze wdowom po poległych żołnierzach. W tym czasie pracują kamery państwowej telewizji zaś minister informacji (i, w domyśle, propagandy) zauważa koszmarny błąd. Oto na wielkim banerze hasło, miast brzmieć „Prezydencki Program Pomocy Socjalnej dla Wdów”, napisano w formie „Prezydencki Program Pomocy Socjalnej dla Lwów”. Minister, nie namyślając się wiele, własnym ciałem zasłania ów czteroliterowy kiks i nie rusza się z miejsca do samego końca uroczystości. Gdy kamery zostają wyłączone i tym samym konieczność montowania materiału (przy sporym zapewne ubawie montażystów) zażegnana.

Nie wiem czy państwo Aleksandra Klich i Józef Krzyk pochodzą z jakiejś naszej „doliny nieświadomych”. Może jest nią właśnie redakcja na Czerskiej zważywszy na to, że podobne głosy w sprawie oceny pewnych zdarzeń i pewnych ludzi wciąż  stamtąd dochodzą. Może oni nie wiedza, że w 1980 na ulice i drogi naszego kraju wyszły jakieś oddziały z (co istotne) karabinami, czołgami i innym żelastwem? Może nie widzieli ubranych na zielono panów choć cała polska ich widziała. Choćby na ekranach telewizorów?

A może raczej chodzi o to drugie. Może i wiedza i widzieli a teraz własną piersią zasłaniają trupy i ślady po kulach starając się przy tym zgrabnie i niedostrzegalnie obcasem schować wszystko to, co jeszcze wystaje.

Jak by nie było sądzę, że powinni raczej pisać o Atlantydzie jeśli już muszą o historii.

 

 * http://wyborcza.pl/1,75968,6965057,IPN_i_zagadki_swiata.html

** Wiem, że pod Kircholmem była husaria. Nie wiem czy wiedzą to autorzy.

 

wilfrid
O mnie wilfrid

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka